czwartek, 16 sierpnia 2018

Prolog



         I
    Wycie silników skutecznie zagłuszało inne dźwięki. Motocykliści wykonywali to kolejne okrążenia na swoich motocyklach. Rozejrzała się po torze, szukając znajomej twarzy. Kiedy już ją zobaczyła, zawołała ją. Dziewczyna odwróciła się niepewnie i uśmiechnęła, widząc jej czarnowłosą znajomą. Przywitały się i dziewczyna wyjęła z kieszeni spodni kartkę. Podając ją tej drugiej, spojrzała kątem oka na tor wyścigowy. Posyłając uśmiech szatynce, odeszła z dala od zbyt głośnych motocykli.

     W tym czasie szatynka zajęła się jednym ze skuterów, który musiała naprawić. Kiedy się nim zajmowała, jej przyjaciel właśnie skończył swój trening. Podszedł do niej, zdejmując kask i opierając się o stół.
     — Co chciała Alice? — spytał, uśmiechając się nieco.
     — Chciała, bym ci przekazała wiadomość. Weź ją, leży na skrzynce — odpowiedziała, dokręcając nakrętki.
Chwycił w dłoń kartkę, zapisaną jej starannym pismem i przeczytał szybko notatkę od niej. Jego uśmiech się poszerzył.
     — Muszę lecieć, czeka na mnie. Zajmiesz się nim? — spytał, zerkając na motocykl.
     — Pewnie, leć, bo cię za spóźnianie jeszcze pogryzie. — Zaśmiała się pod nosem.
     — Dzięki, jesteś wielka. — Poklepał ją po ramieniu i zmył się.
Kiedy się przebrał, zaczął szukać swojej przyjaciółki. Szukał kaskad czarnych, długich loków tam, gdzie mieli się spotkać. W końcu znalazł ją, stała oparta o murek, tyłem do niego. Zaczął do niej podchodzić po cichu. Już miał ją przestraszyć, łapiąc w talii, gdy ta odwróciła się.
   — No, no, Verdas. Dziesięć sekund spóźnienia. Zastanawiam się, czy już cię zjeść, czy może tylko pogryźć — powiedziała, zamykając klapkę zegarka kieszonkowego.
    — O nie, to aż dziesięć sekund? Przepraszam, następnym razem poprawię wynik. — Zaśmiał się i zmierzył ją wzrokiem. — W końcu, po trzech tygodniach obiecywania, udało ci się przyjść.
Zaczęli powoli iść, ich celem była kawiarenka niedaleko toru. Przygryzła kolczyk w dolnej wardze.
    — Bo w końcu znalazłam czas — powiedziała po chwili.
    — A skoro o czasie mowa. — Stanął przed nią.
   — Znów będziesz mnie molestował o to, bym opowiedziała ci historię z zegarkiem? — spytała, unosząc brew i zakładając ręce na biodra. León uśmiechnął się, patrząc na nią z góry. Przewróciła oczami. — Przyjdź do mnie o ósmej wieczorem. Bo to musisz zobaczyć.
    — Brzmi ciekawie — mówił, idąc przodem do niej. — Mówisz, że słowa tego nie oddadzą?
    — Nie. Po prostu możesz mi nie uwierzyć.

    II
   Zapukał do drzwi punkt ósma. Otworzył mu mężczyzna, ojciec Alice, który powiedział mu, że dziewczyna jest w swoim pokoju. Kiedy do niego wszedł, zobaczył ją leżącą na łóżku. Nagle zrobiło mu się ciepło, gdy spojrzał na jej bladą skórę i czarne włosy, które na białych poduszkach przypominały rozlany atrament. Kiedy go zauważyła, usiadła i spojrzała na niego.
    — Czyli jednak przyszedłeś? — spytała. — Siadaj. — Wskazała dłonią na miejsce przed nią.
Usiadł i patrzył, jak nakręca zegarek. Kiedy zamknęła klapkę, znajdowało się na niej fioletowe, otwarte szeroko oko. Uśmiechnęła się i spojrzała na niego.
    — A więc proponuję zacząć od początku.

----------------------------------------
Już słyszę, jak bagiety jadą. I pogotowie, by mnie zeskrobać ze ściany, gdy wpadną tu obie Patrycje. Oj słyszę. Proszę, dajcie mi szansę i mnie nie zabijajcie. 

— Madame Red.